W bieżącym miesiącu Klub Miejski kończy rok piąty swego bytowania. Aczkolwiek już w styczniu r. 1921 grono osób dobrej woli zabiegało dokoła stworzenia w Łukowie Klubu, stowarzyszenia, któreby zogniskowało pozostającą w rozproszeniu inteligencję miejską, któreby było terenem wzajemnej wymiany myśli, wzajemnego poznania się i zbliżenia, oraz obudzenia życia towarzyskiego w mieście, to jednakże na razie nic w tym kierunku nie można było uczynić, a to
z powodu trudności w zdobyciu jakiegokolwiek lokalu w tym czasie…
Tak więc chwilowo skończyło się na paru zebraniach. Sprawa Klubu poszła w odwłokę, ale bynajmniej nie została pogrzebana.
Po dwóch latach blisko, bo w końcu roku 1922 staje się dojrzałą.
Zwinięta została W tym czasie mieszcząca się w gmachu b. “Domu Ludowego” jadłodajnia Polsko-Amerykańskiego Komitetu Pomocy Dzieciom.
Dom ten jest pod zarządem Ministerstwa Robót Publicznych.
Organizatorowie Klubu Miejskiego, znajdując poparcie u ówczesnego starosty p. Michała Słomińskiego, zawarli umowę z Ministerstwem Robót Publicznych na lokal po tejże jadłodajni.
Czytelnia z widokiem na salę bilardową.
Już W dniu 10-m grudnia 1922 roku odbywa się zebranie organizacyjne stowarzyszenia “Klub Miejski w Łukowie“, a po tym półtoramiesięczna ciężka praca dla Zarządu Klubu przy restauracji mieszkania, przedstawiającego obraz istnej ruiny. Doprowadziwszy lokal do porządku, Zarząd, którego najbardziej czynnym i… finansującym członkiem był p. Stanisław Raczyński, zajął się umeblowaniem mieszkania klubowego, a dn. 31-go stycznia 1923 roku, odbyło się uroczyste poświęcenie Klubu Miejskiego, którego dokonał b. dziekan łukowski ks. infułat d-r Karol Dębiński. Pierwszy prezes Klubu ap. Adam Trębicki otworzył podwoje tegoż dla członków.
Sala bilardowa.
Szczupły jednakże lokal klubowy, bo składający się tylko z 4-ch pokoi i kuchni, dał możność zrobić tylko liminjaturę tego, co być powinno. Jeden pokój służy za szatnię, jeden bufetowy, a dwa tylko przeznaczone jako miejsce rozrywek dla członków. W jednym z tych mieści się wcale ładny bilard, a drugi: to czytelnia, sala gier towarzyskich, sala zebrań, a nie tylko klubowych, ale też i innych organizacji Łukowa. Szczupłość pomieszczenia odczuwać się daje na każdym kroku, to też Klub Miejski nie rozwija się tak, jakby sobie życzyć tego należało.
Liczy 75 członków. Są tu księża i urzędnicy, oficerowie i nauczyciele, przemysłowcy i drobni rolnicy; jest nawet jedna niewiasta. Za drobną składkę, wynoszącą 1 zł. miesięcznie utrzymują, że tak powiem, reprezentacyjny lokal w mieście. Bo czy to jaka biesiada pożegnalna, czy obiad z powodu przyjazdu do miasta osób wybitniejszych, czy też jakie inne oficjalne przyjęcie – wszystko to odbywa się W Klubie.
Czytelnia. Gra w domino.
A i dla “Ogniwa”, stowarzyszenia kulturalno-oświatowego, z którym Klub Miejski mieści się pod jednym dachem, ten ostatni jest dobrym sąsiadem. Nie tylko otwiera swe pokoje dla wszelkich imprez tej organizacji, ale też wspiera ją materialnie, udzielając niekiedy znacznych subsydji.
Wszakże nie tylko i “Ogniwo” korzysta z pomocy Klubu Miejskiego. Mogłaby o tym coś powiedzieć i Polska Macierz Szkolna i Czerwony Krzyż i Komitet “Gwiazdki” dla żołnierza i wiele innych stowarzyszeń o charakterze filantropijnym.
O ile Kasa Klubu posiada grosz jaki, zawsze się znajdzie ktoś, co umiejętnie taką chwilę podpatrzy. I dobrze. Bo wiadomo, że na cele godziwe Klub grosza nie skąpi.
Bufet w klubie
Na zakończenie słów parę o tym, czy organizacja taka, jak Klub Miejski w Łukowie jest potrzebna? Czy nie szkoda było tych zabiegów, tych wysiłków, jakich nie skąpili ci, którzy organizowali tę instytucje? Czy nie lepiej byłoby lokal Klubu spożytkować w innym kierunku? Nie i po stokroć nie! Pomyślcie tylko państwo. Łuków niema ani jednego lokalu publicznego, w którym na neutralnym gruncie można by się zebrać, spotkać, podzielić myślami. Niema tu ani jednej możliwie urządzonej restauracji, cukierni, czy kawiarni. W braku Klubu już chociażby ta rzesza urzędnicza kawalerów, z natury rzeczy, zostałaby wepchnięta do brudnych jadłodajni, podejrzanej często wartości. A ludzie, obarczeni rodziną? Przecież przy dzisiejszym nędznym stanie ekonomicznym inteligencji pracującej, nie jest wprost do pomyślenia urządzanie prywatnych zebrań i przyjęć. Miejscem spotykania się ludzi w Łukowie może i powinien być Klub Miejski. Życzyćby tylko należało, by to życie klubowe w Łukowie zabiło żywszym tętnem, a to jest równoznaczne ze zdobyciem obszerniejszego terenu dla Klubu. Myśli o tym już od dłuższego czasu obecny Zarząd, myśli o tym również piastujący od 3-ch lat godność Prezesa Klubu d-r Jan Rajewicz, a szczególniej najbardziej czynni członkowie Zarządu p. Teodozjusz Nowiński i p. Wiktor Gawiński, których energji i pracy niemało zawdzięcza samo istnienie Klubu W Łukowie.
Autor: B. P.
Źródło: “Gazeta Łukowska” 1928 r.
Fotografie wykonane przez “Zakład Fotograficzny Karola Piatczyca” pochodzą z kolekcji prywatnej Konrada Osypińskiego
Dodaj komentarz